Ziemia B

Motto:
Granatowa otchłań bydlęcych oczu jest jak lustro, w którym widzimy siebie jako ożywione mięso… (Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag)

Mesydż:
Większość ludzi sądzi, że nie należy siać paniki, że jakieś wyjście zawsze się znajdzie.
Niektórzy uważają, że nawet jeśli obecne postępowanie człowieka spowoduje w przyszłości zniszczenie życia na Ziemi, to zawsze będzie można przenieść się na Marsa, albo na inną planetę.
Niestety, choćbyśmy my sami nie mieli zamiaru tam się wybierać, na naszych oczach powstaje ta druga, gorsza Ziemia. Tu i teraz.

Forma:
Sceny skompilowane zgodnie z techniką kolażu, według metody paranoiczno – krytycznej Salvadora Dali.

Teksty:
Edward Stachura, Bertold Brecht, Konstanty Ildefons Gałczyński, Betka Volny, David Zelinka, Paulina Miu Zielińska, Wei Yun Lin – Górecka

Autorzy scen – wykonawcy:
Moti Aszkenazi, Zofia Bartoszewicz, Magdalena Drozdowicz, Iza Giczewska, Emilia Hagelganz, Karolina Placha, Erdmute Sobaszek, Wacław Sobaszek, David Zelinka, Paulina Miu Zielińska, Basia Grzybowska

Inscenizacja:
Wacław Sobaszek

Prapremiera:
Dziadówek k. jeziora Hańcza, 25-go kwietnia 2011

Ziemia B – stańczykowski ton Węgajt

Jeśli zgodzić się, że dla mobilizacji obywatelskiej niezbędne jest umożliwienie i stymulacja dyskursu politycznego na poziomie podstawowym: pomiędzy młodymi i starymi, kobietami i mężczyznami, miastem i wsią, na tematy kluczowe dla dalszego istnienia człowieka, to Ziemia B jest takim aktem mobilizacji, dokonywanej z pewnym humorem.

Teatr, zdawałoby się zagrożony zalewem wirtualności, technologiami, które oddalają aktora od widza, odnajduje w Węgajtach swoje mocne uzasadnienie „realne”. Teatr zredukowany tu do obecności, umiejętności, głosu żywego instrumentu muzycznego i niemal zaginionej w polskim teatrze maski, sięga po głęboko polityczne tematy, znajdujące się na obrzeżach dyskursu politycznego współczesnej Polski, ale ważne.

Ziemia B jest o gwałceniu środowiska i ślepocie, która ten akt umożliwia i do niego zachęca. Cienka linia, którą notorycznie przekraczamy – zimnej bestialskości wobec zwierząt, bezmyślnego nadużywania ziemi, wody, powietrza, zostaje pokazana w sposób wyraźny, a przecież nienatarczywy. Mówienie o gwałcie dokonywanym na środowisku naturalnym i wypieraniu granic tego środowiska poza obszar dostrzegalny wzrokiem (w myśl —, że czego nie widać, to nie boli), dokonuje się z namiętnością, ale zarazem – o dziwo – rezerwą. Rezerwa pochodzi z tradycji figur zapustowych i umiejętności samokontroli jarmarcznego wesołka. Ton niejako stańczykowski, oto, do czego doszły po latach Węgajty. Fantastycznie. Więcej Węgajt – więcej kultury politycznej i więcej tożsamości, samoświadomości. Czego chcieć więcej? Takich Węgajt.

Jadwiga Rodowicz-Czechowska
(e-teatr 21-03-2013)