Teatr Węgajty, « Czujność » 25.XI. w Warszawie

Teatr Węgajty, « Czujność » 25.XI. w Warszawie

Zapraszamy na pokaz nowego spektaklu Teatru Węgajty pt. „Czujność”.
Gramy go 25.XI o godz. 20.00 w Studiu Teatralnym, przy ul. Lubelskiej 30/32

Inscenizacja: Wacław Sobaszek
Występują: Występują: Izabella Alwingier, Dominika Grenda, Marek Kurkiewicz, Ewa Kurzawa, Tomasz Puchalski, Erdmute Sobaszek

O „Czujności” od autora
Powinniśmy być czujni, regres w życiu publicznym trwa. Dochodzi niekiedy już i do brunatnienia sceny politycznej. Mroczne zjawiska wdzierają się w różne, dotąd niezdobyte obszary życia codziennego. Zdarza się nam doświadczać ich także w rodzinnym kręgu, przy stole wigilijnym, albo innym, równie namaszczonym sakrą zamierzchłych dni. Jak się mamy zachować? Chcemy być sobą. Bo gdzie, jak nie tutaj? Kiedy, jak nie teraz? Jednak nieraz przychodzi nam zmilczeć, zamiast zabrać głos. A gdy próbujemy coś powiedzieć , zderzamy się ze ścianą. Chcieliśmy porozumienia, a uruchomiliśmy jakąś polityczną grę. Może niektóre gry polityczne niewarte są poświęcenia rodzinnej więzi? Może niektóre więzi niewarte są spraw istotnych dla ogółu?
(Wacław Sobaszek, 18 sierpnia 2017)

Po spektaklu zapraszamy na poczęstunek przygotowany przez Luizę Ibragimovą (uchodźczynię z Czeczenii), w ramach właśnie powstającej spółdzielni socjalnej Convivo.

Prologiem wieczoru będzie spektakl „Sztetl-Welt” Teatru 3.5, zagrany o godz. 16.00 na Bazarze Różyckiego.

Reż. Marek Kurkiewicz scenariusz: zespół muzyka: collage
Występują: Dominika Grenda, Tomek Puchalski, Justyna Gregorkiewicz

Sztetl – Welt  tytuł spektaklu zaczerpnięty z określenia przypisanego do kultury żydowskiej nie jest przypadkowy. Łączy w sobie znaczenie własnego miejsca na ziemi i życia w diasporze. Dodanie do sztetla słowa welt , globalizuje, wskazuje na uniwersalność i wszędobylskość tragedii uchodźctwa.
Sztetl-Welt , to spektakl i jednocześnie uliczna interwencja. Niema pieśń o utracie domu, tragedii wojny i ksenofobii.
Antyrasistowski wymiar tego spektaklu jest dla nas rodzajem misji wprost na ulicy… Moment rozpoczęcia właściwego działania teatralnego jest dopiero środkiem spektaklu. Trzy kobiety we wschodnich strojach wędrują między ludźmi, próbują między nimi zaistnieć, żyć swoim życiem, budować własną przestrzeń, każda z nich niesie ze sobą swoją historię. Osobiste doświadczenie koszmaru wojny i ucieczki.
Reakcje na pojawienie się “obcych” w „białej” tkance miejskiej są bardzo różne. Od skrajnej agresji po ciekawość i życzliwość. Jak to będzie w kolejnym miejscu? Nie wiemy. Sprawdźmy więc.
Turystki z dalekiego kraju już do was jadą!

 

O spektaklach:

„Czujność”, Teatr Węgajty

Inscenizacja: Wacław Sobaszek
Występują: Izabella Alwingier, Dominika Grenda, Marek Kurkiewicz, Ewa Kurzawa, Tomasz Puchalski, Erdmute Sobaszek
W „Czujności” użyte są cytaty z dzieł Rafała Wojaczka, Iwana Wyrypajewa, Edwarda Redlińskiego, Lucjusza Anneusza Seneki oraz teksty własne członków zespołu.

O „Czujności” od autora:
Powinniśmy być czujni, regres w życiu publicznym trwa. Dochodzi niekiedy już i do brunatnienia sceny politycznej. Mroczne zjawiska wdzierają się w różne, dotąd niezdobyte obszary życia codziennego. Zdarza się nam doświadczać ich także w rodzinnym kręgu, przy stole wigilijnym, albo innym, równie namaszczonym sakrą zamierzchłych dni. Jak się mamy zachować? Chcemy być sobą. Bo gdzie, jak nie tutaj? Kiedy, jak nie teraz? Jednak nieraz przychodzi nam zmilczeć, zamiast zabrać głos. A gdy próbujemy coś powiedzieć , zderzamy się ze ścianą. Chcieliśmy porozumienia, a uruchomiliśmy jakąś polityczną grę. Może niektóre gry polityczne niewarte są poświęcenia rodzinnej więzi? Może niektóre więzi niewarte są spraw istotnych dla ogółu?
(Wacław Sobaszek, 18 sierpnia 2017)

O „Czujności” napisali:
„Oglądając spektakl, miałam poczucie, że mógłby nosić podtytuł « wściekłość ». Wiele scen aż kipi od emocji. Pojawiają się narracje próbujące odczarować groźną rzeczywistość poza enklawą teatralną. A gdyby tak na przykład zamiast broni użyć jajek a żołnierze byliby jajcarzami? Tak jak kiedyś na Wielkanoc w pewnej rodzinie odbywały się bitwy jajeczne. Trochę to śmieszne, trochę groteskowe, w istocie – pełne determinacji i kipiące chęcią naprawy niezrozumiałej rzeczywistości. Skoro rzeczywistość jest absurdalna, to może stwórzmy galerię absurdalnych sposobów jej zmiany? W pewnym momencie pojawia się metafora „kosmiczna”. Kiedy umiera gwiazda, jej światło dociera wciąż do Ziemi, jej śmierć widzimy dopiero za kilkaset lat. Jesteśmy częścią kosmosu, mamy dostęp do tego, co wydarzyło się od początku czasów, możemy cofnąć się, niby jak za dotknięciem przycisku na pilocie, do dowolnego miejsca w czasie. Powstaje więc chęć cofnięcia się w ten sposób w relacjach społecznych, w kontaktach międzyludzkich aż do czasu, kiedy coś nas jeszcze łączyło. Nie tylko z uchodźcą, nie tylko z „lewakiem”, ale i z sąsiadem”.
Karolina Leszczyńska „Zwrot”, nr.1/3 (25.07.2017)

 

Urodziny Węgajt z teatralną czujnością

Siedziba zespołu jest oddalona od asfaltowych dróg. Otaczają ją lasy i mokradła. To nie przeszkodziło zagraniu spektaklu i świętowaniu 35 urodzin teatru w licznym gronie.
Jeden z gości jubileuszu prof. Leszek Kolankiewicz z Instytutu Kultury Polskiej UW nazwał Węgajty miejscem rozstań i spotkań. Rozstań ze względu na trudną historię Warmii, spotkań z uwagi na założycieli teatru — Wacława i Mute Sobaszków. On jest historykiem sztuki. Jego rodzina wyemigrowała z Warmii po przegranym plebiscycie w 1920 roku. Dziadek Sobaszka — Stefan Makuracki — w czasie plebiscytu pisywał do „Gazety Olsztyńskiej”. Mute jest Niemką. Wychowała się w NRD. Prof. Kolankiewicz nazwał ich Platońskimi połówkami, które się odnalazły.

To nie jedyne takie spotkanie w Węgajtach. Współtwórcą teatru jest także Johannn Wolfgang Niklaus z południowego Tyrolu. Z żoną Małgorzatą prowadzi teraz Scholę Węgajty. wystawiającą m.in. dramaty liturgiczne. W teatrze można usłyszeć także ukraiński, rosyjski, a nawet czeczeński.
Sztuka węgajckiego teatru ma różne źródła i inspiracje. Jego twórcy korzystają z doświadczeń tzw. drugiej reformy teatru z lat 60 i 70 XX wieku (Sobaszek był stażystą u Jerzego Grotowskiego), poszukują najstarszych źródeł widowiska teatralnego kolędując i wędrując po różnych częściach Polski, Europy i świata. Biorą udział w obrzędach, słuchają opowieści i pieśni. Znakiem zespołu jest muzyka wykonywana na żywo.
Po nauki do Węgajt przyjeżdżają od lat studenci z IKP. Z okazji urodzin szefowa Instytutu Iwona Kurz przysłała list gratulacyjny. Odczytał go prof. Wojciech Dudzik. Do gratulacji dołączył wójt Wojciech Giecko oraz sąsiedzi i przyjaciele.

Najnowszy spektakl Węgajt, który obejrzeliśmy w sobotę, nosi tytuł „Czujność”. Zaczyna się od pieśni w wykonaniu Sobaszka, który akompaniował sobie na akordeonie. — Ktoś wyrok pisze/pióro skrzypi/Ktoś lufy czyści/na lufach gra/ na lufach/Ktoś stos układa/stos podlewa…
Potem na scenie pojawia się aktorka w masce, przypominająca postać z wizji Boscha. — Na co czekacie?! — pyta z krzykiem. — Żeby wam powiedzieć coś mądrego?!

Po jej wyjściu mamy serię zróżnicowanych etiud. Dziewczyna rzucająca się w rozpaczy na ziemię mówi nam, że wszyscy kłamią, dwie dziewczyny opowiadają o swojej kawalerce, z której widzą śmietnik z mieszkającym tam bezdomnym, od śpiewające chłopaka dowiadujemy się, że znowu a modne krótkie włosy, bo lepiej leżą pod hełmem. Dowiadujemy się też, że beczące (bardzo realistycznie) kozy boją się kozojeb….

W spektaklu ważny był problem uchodźców, przypomniany w autentycznej opowieści o łodzi na morzu, z której dla bezpieczeństwa wszystkich trzeba było kogoś wyrzucić. Jednak wypowiedź o tym, że Polska jest krajem zdominowanym przez strach Wacław Sobaszek przerwał pod pretekstem usterki technicznej. Efekt obcości? Przypomnienie o cenzurze czy strachu przed otwartym wypowiadaniem własnego zdania? Może jedno, drugie i trzecie.

W spektaklu były też sceny z życia codziennego, jak inscenizacja rodzinnej Wigilii z odwiecznymi stwierdzeniami w rodzaju: — Ale korki, mówię wam… czy tez propozycja, by zamiast wojen urządzać bitwy na jaja. Jest przecież wielkanocna tradycja stukania się jajkami. Wygrywa właściciel jajka o najtwardszej skorupce.

Tak więc z spektaklu sąsiadowały ze sobą globalne lęki i wątki osobiste. Twórcy przedstawienia — w wymowie pacyfistycznego — wykazali czujność wobec zagrożeń.

To nie koniec jubileuszowych obchodów. Wczoraj odbyły się warsztaty i rozmowa Sobaszka z prof. Kolankiewiczem. 4 listopada w Węgajtach będzie można obejrzeć spektakle „Godzina 0/Mniej”, a 5 listopada teatr zaprasza na „Miasto w drodze” — performatywny spacer po Olsztynie.
Ewa Mazgal
Gazeta Olsztyńska, 30 X. 2017

 

Sztetl-Welt
Teatr 3.5

reż. Marek Kurkiewicz scenariusz: zespół, muzyka: collage
występują: Dominika Grenda, Tomek Puchalski, Justyna Gregorkiewicz

Sztetl – Welt  tytuł spektaklu zaczerpnięty z określenia przypisanego do kultury żydowskiej nie jest przypadkowy. Łączy w sobie znaczenie własnego miejsca na ziemi i życia w diasporze. Dodanie do sztetla słowa welt , globalizuje, wskazuje na uniwersalność i wszędobylskość tragedii uchodźctwa.

Sztetl-Welt , to spektakl i jednocześnie, uliczna interwencja. Niema pieśń o utracie domu, tragedii wojny i ksenofobii.
Antyrasistowski wymiar tego spektaklu jest dla nas rodzajem misji wprost na ulicy… Moment rozpoczęcia właściwego działania teatralnego jest dopiero środkiem spektaklu. Trzy kobiety we wschodnich strojach wędrują między ludźmi, próbują między nimi zaistnieć, żyć swoim życiem, budować własną przestrzeń, każda z nich niesie ze sobą swoją historię. Osobiste doświadczenie koszmaru wojny i ucieczki.
Reakcje na pojawienie się “obcych” w „białej” tkance miejskiej są bardzo różne. Od skrajnej agresji po ciekawość i życzliwość. Jak to będzie w kolejnym miejscu? Nie wiemy. Sprawdźmy więc.
Turystki z dalekiego kraju już do was jadą!

Od autorów:
„Sztetl-Welt”, który początkowo był przedsięwzięciem teatralnym ożywiającym wspomnienie o społeczności żydowskiej mieszkającej na terenie Dolnego Powiśla, stał się szybko podstawą żywego działania, nie pozostającego bez wpływu na otoczenie. Impulsem do ewolucji akcji, były wydarzenia mające miejsce w Syrii i reakcji społeczeństw Europejskich na falę uciekinierów przed koszmarem wojny. Obserwując dynamicznie rozwijającą się sytuację, zaniepokojeni tym, co dzień po dniu przynosiły informacje w mediach, postanowiliśmy działać. Tu, pojawiło się pytanie o skuteczność wpływu narzędzi teatru na rzeczywistość…
Co może zrobić teatr? Zabrać głos? Uczestniczyć w demonstracjach? Polemizować na łamach lokalnych mediów?
Wszystkie te ścieżki wydały nam się niewystarczające, a odpowiedź przyszła sama. Robić, to co teatr potrafi najlepiej. Grać, docierać do wrażliwości, wyobraźni i serc.
Kolejne pytanie narodziło się samo. Do kogo chcemy mówić? Czy do ludzi podobnych nam światopoglądowo? Czy, może do przypadkowych przechodniów?
Spotykanie się w gronie już „przekonanych” wydawało i wydaje się nam zbyt jałowe i przynoszące zbyt rozmyte, pośrednie skutki.
Ruszyliśmy więc na ulicę…


Naszym celem stały się tak niewielkie miejscowości, w tym wsie, jak i wielkie miasta.
Po pierwszych wyprawach, doświadczaniu (na własnej skórze), różnych postaw napotkanych ludzi i przemian, które następowały bardzo często na naszych oczach. Wpadliśmy na pomysł tworzenia nagrań z interwencji poprzedzających część, spektaklową „Sztetl-Welt”. Działamy więc na ulicach, gramy i zbieramy materiał filmowy.
Coraz częściej, to co widzimy i czego doświadczamy różni się od przekazu w mainstreamowych mediach, ukazujących prowincję jako siedlisko szowinizmu i ksenofobii…
Uczucie miłego zaskoczenia (zakładaliśmy zupełnie inne zachowania), kiedy obok marginalnej liczby ataków na nas, spotkaliśmy się w większości przypadków z solidarnością przechodniów wobec dotkniętych tragedią wojny uchodźców, nierzadko spotykanymi łzami wzruszenia i ciekawością…bezcenne.
Tym bardziej chcemy wędrować, nagrywać materiał filmowy, kolekcjonować dobre postawy i pokazywać, że ci przerażeni frustraci są w zdecydowanej mniejszości. Że polskie społeczeństwo w znakomitej większości jest dobre, tolerancyjne, a jednocześnie ciche wobec krzykliwej sfory ksenofobicznie nastawionych obywateli.