Czujność

fot. archiwum teatru

Inscenizacja: Wacław Sobaszek
Autorzy scen i wykonawcy: Izabella Alwingier, Dominika Grenda, Marek Kurkiewicz, Ewa Kurzawa, Tomasz Puchalski, Erdmute Sobaszek

 

O „Czujności” :

„Powinniśmy być czujni, regres w życiu publicznym trwa. Dochodzi niekiedy już i do brunatnienia sceny politycznej. Mroczne zjawiska wdzierają się w różne, dotąd niezdobyte obszary życia codziennego. Zdarza się nam doświadczać ich także w rodzinnym kręgu, przy stole wigilijnym, albo innym, równie namaszczonym sakrą zamierzchłych dni. Jak się mamy zachować? Chcemy być sobą. Bo gdzie, jak nie tutaj? Kiedy, jak nie teraz? Jednak nieraz przychodzi nam zmilczeć, zamiast zabrać głos. A gdy próbujemy coś powiedzieć , zderzamy się ze ścianą. Chcieliśmy porozumienia, a uruchomiliśmy jakąś polityczną grę. Może niektóre gry polityczne niewarte są poświęcenia rodzinnej więzi? Może niektóre więzi niewarte są spraw istotnych dla ogółu?”

(Wacław Sobaszek, 18 sierpnia 2017)
O „Czujności” napisali:
„Oglądając spektakl, miałam poczucie, że mógłby nosić podtytuł « wściekłość ». Wiele scen aż kipi od emocji. Pojawiają się narracje próbujące odczarować groźną rzeczywistość poza enklawą teatralną.
A gdyby tak na przykład zamiast broni użyć jajek a żołnierze byliby jajcarzami? Tak jak kiedyś na Wielkanoc w pewnej rodzinie odbywały się bitwy jajeczne. Trochę to śmieszne, trochę groteskowe, w istocie – pełne determinacji i kipiące chęcią naprawy niezrozumiałej rzeczywistości. Skoro rzeczywistość jest absurdalna, to może stwórzmy galerię absurdalnych sposobów jej zmiany? W pewnym momencie pojawia się metafora „kosmiczna”. Kiedy umiera gwiazda, jej światło dociera wciąż do Ziemi, jej śmierć widzimy dopiero za kilkaset lat. Jesteśmy częścią kosmosu, mamy dostęp
do tego, co wydarzyło się od początku czasów, możemy cofnąć się, niby jak za dotknięciem przycisku na pilocie, do dowolnego miejsca w czasie.
Powstaje więc chęć cofnięcia się w ten sposób w relacjach społecznych, w kontaktach międzyludzkich aż do czasu, kiedy coś nas jeszcze łączyło. Nie tylko z uchodźcą, nie tylko z „lewakiem”, ale i z sąsiadem”.
Karolina Leszczyńska „Zwrot”, nr.1/3 (25.07.2017)

Urodziny Węgajt z teatralną czujnością

Siedziba zespołu jest oddalona od asfaltowych dróg. Otaczają ją lasy i mokradła. To nie przeszkodziło zagraniu spektaklu i świętowaniu 35 urodzin teatru w licznym gronie.
Jeden z gości jubileuszu prof. Leszek Kolankiewicz z Instytutu Kultury Polskiej UW nazwał Węgajty
miejscem rozstań i spotkań. Rozstań ze względu na trudną historię Warmii, spotkań z uwagi na
założycieli teatru — Wacława i Mute Sobaszków. On jest historykiem sztuki. Jego rodzina
wyemigrowała z Warmii po przegranym plebiscycie w 1920 roku. Dziadek Sobaszka — Stefan
Makuracki — w czasie plebiscytu pisywał do „Gazety Olsztyńskiej”. Mute jest Niemką. Wychowała
się w NRD. Prof. Kolankiewicz nazwał ich Platońskimi połówkami, które się odnalazły.
To nie jedyne takie spotkanie w Węgajtach. Współtwórcą teatru jest także Johannn Wolfgang Niklaus z południowego Tyrolu. Z żoną Małgorzatą prowadzi teraz Scholę Węgajty. wystawiającą m.in. dramaty liturgiczne. W teatrze można usłyszeć także ukraiński, rosyjski, a nawet czeczeński.

Sztuka węgajckiego teatru ma różne źródła i inspiracje. Jego twórcy korzystają z doświadczeń tzw. drugiej reformy teatru z lat 60 i 70 XX wieku (Sobaszek był stażystą u Jerzego Grotowskiego),
poszukują najstarszych źródeł widowiska teatralnego kolędując i wędrując po różnych częściach
Polski, Europy i świata. Biorą udział w obrzędach, słuchają opowieści i pieśni. Znakiem zespołu jest muzyka wykonywana na żywo. Po nauki do Węgajt przyjeżdżają od lat studenci z IKP. Z okazji urodzin szefowa Instytutu Iwona Kurz przysłała list gratulacyjny. Odczytał go prof. Wojciech Dudzik. Do gratulacji dołączył wójt Wojciech Giecko oraz sąsiedzi i przyjaciele.

Najnowszy spektakl Węgajt, który obejrzeliśmy w sobotę, nosi tytuł „Czujność”. Zaczyna się od
pieśni w wykonaniu Sobaszka, który akompaniował sobie na akordeonie. — Ktoś wyrok pisze/pióro
skrzypi/Ktoś lufy czyści/na lufach gra/ na lufach/Ktoś stos układa/stos podlewa…
Potem na scenie
pojawia się aktorka w masce, przypominająca postać z wizji Boscha. — Na co czekacie?! — pyta z
krzykiem. — Żeby wam powiedzieć coś mądrego?!

Po jej wyjściu mamy serię zróżnicowanych etiud. Dziewczyna rzucająca się w rozpaczy na ziemię
mówi nam, że wszyscy kłamią, dwie dziewczyny opowiadają o swojej kawalerce, z której widzą
śmietnik z mieszkającym tam bezdomnym, od śpiewające chłopaka dowiadujemy się, że znowu a
modne krótkie włosy, bo lepiej leżą pod hełmem. Dowiadujemy się też, że beczące (bardzo
realistycznie) kozy boją się kozojeb….
W spektaklu ważny był problem uchodźców, przypomniany w autentycznej opowieści o łodzi na
morzu, z której dla bezpieczeństwa wszystkich trzeba było kogoś wyrzucić. Jednak wypowiedź o tym,
że Polska jest krajem zdominowanym przez strach Wacław Sobaszek przerwał pod pretekstem usterki
technicznej. Efekt obcości? Przypomnienie o cenzurze czy strachu przed otwartym wypowiadaniem
własnego zdania? Może jedno, drugie i trzecie.
W spektaklu były też sceny z życia codziennego, jak inscenizacja rodzinnej Wigilii z odwiecznymi
stwierdzeniami w rodzaju: — Ale korki, mówię wam… czy tez propozycja, by zamiast wojen urządzać
bitwy na jaja. Jest przecież wielkanocna tradycja stukania się jajkami. Wygrywa właściciel jajka o
najtwardszej skorupce. Tak więc z spektaklu sąsiadowały ze sobą globalne lęki i wątki osobiste. Twórcy przedstawienia — w wymowie pacyfistycznego — wykazali czujność wobec zagrożeń.To nie koniec jubileuszowych obchodów. Wczoraj odbyły się warsztaty i rozmowa Sobaszka z prof.
Kolankiewiczem. 4 listopada w Węgajtach będzie można obejrzeć spektakle „Godzina 0/Mniej”, a 5 listopada teatr zaprasza na „Miasto w drodze” — performatywny spacer po Olsztynie.

Ewa Mazgal
Gazeta Olsztyńska, 30 X. 2017